Red: Eugeniusz C

Opublikowano: 28 wrzesień 2018

Sprytnie ukryty zamiar filmu "Kler"

Film „Kler” został nagrany w konkretnym celu. Tylko akurat nie w tym, który wyjawił reżyser Smarzowski. A wyznał: „Wszystko, co miał do powiedzenia, zawarł w filmie. - Chciałbym, żeby finanse kościoła były przezroczyste i żeby pedofile w sutannach zostali skazani, żeby kościół nie ukrywał pedofilii”

Tak naprawdę zawartość filmu okazuje się jedynie insynuacją, tworzeniem rzeczywistości pod konkretne zamówienie ideologiczne. Został realizowany pod czyste dyktando ideologii lewej strony, ludzi którzy zbuntowali się przeciw Kościołowi Katolickiemu i stoją w opozycji, którzy odrzucili potrzebę Kościoła w ludzkiej egzystencji. Ponieważ na czasie stało się opluwanie Kościoła i duchownych katolickich, stąd też jak w sam raz Smarzowski podchwycił gorący temat, który można sprzedać. Od dawien dawna polowanie na złych duchownych rozpalało emocje społeczne. W takiej atmosferze można wypromować się na śmirze, byle tylko umieć ująć właściwie pewne tematy.

Jest jasne zwłaszcza dla tych, co są oddanymi katolikami, że plaga pedofilii w Kościele musi być właściwie rozwiązana i absolutnie wykorzeniona. Duchowni sprawcy przestępstw pedofilii muszą być surowo ukarani a ofiary mają być otoczeni szczególną opieką. Taka też jest wola Chrystusa wyrażana przez wieki w nauczaniu i działalności Kościoła, aby wspólnota wierzących była wolna od wszelkiego zła, zwłaszcza jakim jest dopuszczanie się przez duchownych przestępstw na nieletnich. Jest to szczególny rodzaj zbrodni o niewyobrażalnym wymiarze potworności.


Nie jest prawdą to, co mówi o celu powstania filmu jego reżyser. Twierdzi, że chodziło mu o to, aby pedofile w Kościele nie byli ukrywani i zostali skazani. Smarzowski chyba żyje na Marsie i zapomina o swoim konfratrze, powszechnie znanym polskim reżyserze, Romanie Polańskim. Jakoś nigdy nie przemyślał dogłębnie swojej idei i nie planuje wyreżyserować o nim identycznego filmu.


Pedofilia dokonana przez konfratra po fachu jest taka sama jak innych pedofilów. Roman Polański zgwałcił trzynastoletnią Samantę Gailey. Ale przewidując co się święci, uciekł do Paryża, by uniknąć kary więzienia. Co najgorsze parę lat wstecz polski wymiar sprawiedliwości nie wydał Romana Polańskiego do Stanów Zjednoczonych. Wyjątkiem jest Zbigniew Ziobro, który złożył kasację na postanowienie Sądu Okręgowego w Krakowie, co w 2015 roku orzekł, że ekstradycja Polańskiego do USA jest niemożliwa. Przyganiał więc był kocioł garnkowi. Pasowałoby, aby każdy najpierw popatrzył na swoje środowisko.

Pan Smarzowski zdawkowo potępił swego konfratra za jego bestialski czyn. Jednocześnie odróżnia on pedofilię swego kompana po fachu od pedofilii kapłana. Brzmi to jakoby reżyser Polański czy środowisko filmowców było bardziej usprawiedliwione. Jest to jawnym pogwałceniem cierpień ofiar pedofilii. Nie domagał się jego ukarania i należnej sprawiedliwości. Tak na marginesie żaden twórca filmowy też nie. Za Polańskim murem stoją ci, co głośno krzyczą o pedofilach w Kościele katolickim. Pedofilia dokonana przez duchownych czy przez artystów czy nauczycieli ma być tak samo traktowana. Niestety. Wydaje się, że pedofilia miała i ma miejsce jedynie w Kościele Katolickim.

Dlatego film „Kler” nie jest tym autentycznym przesłaniem, które Smarzowski obwieszcza światu i instytucji Kościoła, skoro w instytucji do której przynależy reżyser, mamy do czynienia z przestępstwami seksualnymi.

W branży artystycznej powstały książki i filmy, które jawnie fetowały odbiorców wątkami pedofilskimi. A przyczynili sie do tego konkretni reżyserzy, pisarze, aktorzy i twórcy filmowi. Niech jako przykład stanowi film „Kochanek”, francusko brytyjski melodramat erotyczny z 1992 roku na podstawie pedofilskiej noweli Marguerity Duras. Bardzo dobrze, że przynajmniej dla przyzwoitości aktorka, która grała w scenach rolę nieletniej, osiągnęła już pełnoletność. Mimo wszystko nie godzi się pokazywać pedofilskich scen.

Film „Kler” nie jest obiektywny. Tytuł filmu mówi o klerze, czyli domniemywamy i rozumiemy, że jest to rzecz o wszystkich duchownych. Dlaczego więc dla przeciwwagi w filmie nie pokazano dobrych, świętych kapłanów? A jest ich większość.

Rzetelne badania pokazały, że księży, którzy zostali oskarżeni o pedofilię w Australii było 7 procent, w Stanach Zjednoczonych 4 procent. Z drugiej strony należałoby rozpatrzeć różnicę pomiędzy oskarżeniem a udowodnieniem winy. Nie znamy, ilu polskich księży dopuściło się pedofilii. Takimi danymi nikt nie dysponuje tym bardziej sam pan Smarzowski ani żadne media, które wrogo traktują Kościół. Gdy mówię nikt nie dysponuje, to mam na myśli to, co może być ujawnione po rzetelnym przeprowadzeniu badań. Skala ukrytych przestępstw na nieletnich może być całkiem pokaźna albo zupełnie znikoma albo zupełnie zerowa. Gdyby ostatni wariant potwierdził się, to środowisko, które oskarża o pedofilię prawie całe duchowieństwo w Kościele katolickim chyba by zwariowało. Są tacy, którzy obwiniają wszystkich duchownych o pedofilię, a film „Kler” ma być w tym bardzo pomocnym narzędziem.

Jeśli domniemywać, że skala pedofilii polskiego duchowieństwa może być podobna do tej w Kościele australijskim, to powstaje pytanie, gdzie się podziało owe 93 procent dobrych? Zostali pominięci. Zepchnięci w głęboką niepamięć? Co więcej, dobrzy księża zostali skrzywdzeni przez film „Kler”.

Z tego powodu film nie może pretendować do żadnego obiektywizmu artystycznego. Jak można przedstawić obiektywny świat, jeśli nie brane jest pod uwagę, załóżmy 90 procent faktów?

Gdyby reżyser w filmie ujął konkretny przypadek, wtedy taki rodzaj fabulacji byłby rejestracją faktu. Czy bardziej czy mniej byłby zbliżony do źródłowych danych. W sumie byłby zgodny z realiami i mógłby pretendować, by być obiektywnym. Ale gdy film pokazuje wyimaginowany świat, jaki sobie życzy pan Smarzowski, jego scenarzysta i publiczność daleko stojąca od spraw Kościoła, to film ma wartość fikcyjnej wiedzy. Publiczność niechętna Kościołowi zaciera ręce z uciechy, bo będą podcinane fundamenty zaufania do Kościoła.

Bazując na źródłach dochodzimy do sedna sprawy. Widz może skorygować pewne nieścisłości artystyczne. Natomiast w filmie wszystko jest uogólnione. Każde uogólnienie jest pewnego rodzaju kłamstwem. W tym przypadku uogólnienie i przekonanie, które dotyka już sporej grupy ludzi, że katoliccy duchowni to pedofile i zboczeńcy. A cechą Kościoła katolickiego ma być od teraz pedofilia. Każdy ma kojarzyć Kościół z pedofilią i z niczym innym więcej.

Zatajenie nazwijmy to „pozytywnych” faktów tworzy fałszywy obraz polskiego duchowieństwa. Ktoś powie, że nie potrzeba przedstawiać w tym momencie dobrych księży. Jeśli nie potrzeba, to z pewnością będzie to obraz bardzo wykoślawiony. Nie jeden z pośród tych, co nie są zdolni ogarnąć ważniejszych faktów o Kościele, jeszcze bardziej popadnie w dezinformację. Zepsuta część rzutuje na obraz duchowieństwa katolickiego nie tylko w Polsce i tworzy tak zwaną fałszywą zbitkę pojęciową. Ksiądz, czyli pedofil. Smarzowski staje w szeregu tych, co w sposób niby usprawiedliwiony, bo to przecież artysta, wylali wiadro pomyj na duchownych katolickich.

Owszem, gdyby księża nie dopuszczali się tych przestępstw nie było by tematu. To prawda. Ale jeśli walka z pedofilią jest tak ważna w każdym obszarze, to nie będzie jej służyć stronniczość przekazu i jednostronne naświetlenie problemu. Film „Kler” to tendencyjnie nastawiona wizja, mętny obraz duchowieństwa polskiego. Niczego nie wyjaśnia, a jest sprytnym atakiem na Kościół. Uwodzi podatnych do buntu i odżegnywania się od wiary katolickiej.

Osobiście uważam, że każdy zdrowo myślący katolik powinien zbojkotować film „Kler”.

Nie nabijajmy kasy ludziom, którzy nie mają nic wspólnego z rzetelnością, artystom, którzy nie pragną, by kształtować właściwie naszą wiedzę i postawy. Prawdziwie odpowiedzialni wierzący są wstrząśnięci zjawiskiem pedofilii w Kościele katolickim i mocno cierpią z tego powodu. Chcą prawdy, oczyszczenia i pokuty, które mogą przyspieszyć proces uwolnienia się ze zła pedofilii.

Nie bronię duchownych pedofilów. Winni muszą ponieść sprawiedliwą i surową karę więzienia i być usunięci z szeregów duchowieństwa. Należy dymisjonować hierarchów katolickich z urzędów kościelnych, w szczególnych przypadkach wyrzucać ze stanu duchownego tych, którzy świadomie tuszowali przypadki pedofilii w Kościele.

Smarzowskiemu nie jest po drodze z chrześcijaństwem i nie za bardzo umie dostrzec jak wiele dla zaistnienia obecnej cywilizacji dokonał Kościół katolicki. Na pytanie jednego widza:
- Chciałem się zapytać panie reżyserze, jaką następną grupę społeczną weźmie pan na warsztat…bo to już była policja, a teraz byli księża. No, jest może jeszcze wojsko albo może sędziowie, którzy są.., to znaczy środowisko prawnicze, które jest tak na czasie…?
Odpowiedź Smarzowskiego brzmiała:
- Być może następna historia będzie o Słowianach, opowieść o tym, że przed chrztem też byliśmy.

Odpowiedź mówi sama za siebie. Smarzowski postanowił poprzestać jedynie na pokazaniu łajdactw i wynaturzeń wśród kleru. Wymowne, prawda? W żaden sposób nie interesuje go idea naświetlenia patologii innych środowisk, a już na pewno nie interesuje go całościowa walka z pedofilią. Mówi o absolutnym rozprawieniu się z pedofilami w sutannach. Jesteśmy za! A z tymi bez sutann?

Film "Kler" i zapowiadany sugerują, że chrzest Polaków, Słowian niczego nie wniósł w ich dzieje a wiara w Chrystusa i Kościół nie powinny być ważne jak my to dzisiaj podkreślamy.